Damian Kowal: Letniak

foto: Jakub Bors / screenfool.tumblr.com

W październiku, gdy zaczynałem pisać ten tekst, badacze Arktyki grzmieli na alarm – Morze Łaptiewów, które jest „fabryką” świeżego arktycznego lodu, jeszcze nie zamarzło. Powodem były bezprecedensowo wysokie temperatury panujące w północnej części Syberii. W ostatnich latach odbyły się również symboliczne pogrzeby lodowców w Oregonie oraz na Islandii. Naukowcy zauważyli też, że z braku lodu i rekordowych temperatur, w Arktyce zaczął uwalniać się metan, który jest silniejszym gazem cieplarnianym niż dwutlenek węgla, a jego gwałtowny przyrost może doprowadzić do szybkich i szerokich zmian.

Pamiętacie pożary w Kalifornii i Australii? Oto skutki katastrofy klimatycznej zaczęły doskwierać bogatszej części świata. Nie można już było odwracać oczu, gdy media pokazywały apokaliptyczne przebitki ze świata, do którego aspirujemy i którego częścią się czujemy. Jest jedna piosenka, która mówi o tym wszystkim, ale zanim do niej przejdę, poczynię drobną dygresję.

Przez prawie cztery lata pracowałem we wrocławskiej placówce zajmującej się popularyzowaniem wiedzy o wodzie. Do moich zadań (poza żmudną i nudną obsługą klienta) należało edukowanie dzieci i młodzieży, w zakresie, jak to lubiliśmy ujmować, „szeroko pojętej edukacji ekologicznej”. Mówiłem więc ludziom, że ich (nasze) działania nie są przezroczyste oraz mają widoczny i mierzalny wpływ na bliższe i dalsze środowisko. Mówiłem, że produkowane przez nas foliówki znajdowane są w hadalu, najgłębszej warstwie wszechoceanu. Wspominałem, że rafy koralowe bieleją w wyniku podnoszenia się średniej temperatury wody oraz zmiany pH. Potrafiłem przez kwadrans opowiadać o przełowieniu populacji ryb i niewolniczych warunkach pracy w niektórych firmach rybackich. Opowiadałem o wycinaniu lasów deszczowych, o uciszaniu i mordowaniu aktywistów ekologicznych, o coraz szybszym podgrzewaniu planety.

Bardzo lubiłem tłumaczyć świat na przykładzie smartfonów, gdyż widziałem wtedy, że dzieci i młodzież uświadamiają sobie w pewnej części, że działania mają konsekwencje. Obrazowo i ze szczegółami opowiadałem o kopalniach kobaltu w Kongu, o chińskich fabrykach, w których ludzie pracują po osiemnaście godzin na dobę, składając podzespoły; opowiadałem, że na produkcję jednego telefonu zużywa się trzynaście tysięcy litrów wody, wskazując, że mniej więcej tyle znajduje się zbiorniku w pierwszej sali.

Oczywiście, stosowałem uproszczenia, ale godzina to niewiele czasu, żeby przekazać całość dostępnej wiedzy. Początkowo, klimat wycieczek ze mną oddawało zdanie, którego używaliśmy w pracy w codziennej komunikacji – “zgubieni, jesteśmy zgubieni”. W końcu jednak zdałem sobie sprawę, że nie tędy droga.

Postanowiłem sobie, że okej, dalej będę mówił o faktach, a te jednoznacznie świadczą, że jest źle i prawdopodobnie będzie gorzej, ale chciałem też dawać nadzieję i podsuwać rozwiązania. Jedźcie więcej warzyw. Przerzućcie się na rower. Protestujcie przeciwko niszczeniu środowiska i nierównościom społecznym. Rzucajcie kamieniami w policjantów. Zjedzcie bogatych i podpalcie siedziby korporacji. Wspierajcie osoby bliskie i dalekie, bo potrzebujemy empatii, pomocy wzajemnej i przydomowych ogródków warzywnych. Do dziś się dziwię, że mnie nie wywalili, tym bardziej, że mówiłem dzieciom i młodzieży, że powinny jebać policję.

A potem przyszła pandemia i wysłali nas do domu. Przypadło mi wtedy prowadzenie firmowego bloga. Miał być o szeroko pojętym środowisku, więc codziennie przeglądałem wiadomości w rodzaju „naukowcy przewidują, że zagrożonych wyginięciem jest 75% gatunków owadów” albo „Wielka Rafa Koralowa bieleje trzy razy szybciej niż się spodziewaliśmy”, albo „wyciek paliwa rakietowego zabił 95% organizmów dna morskiego na Kamczatce”, albo „w Nowym Meksyku z nieznanych powodów giną dziesiątki tysięcy migrujących ptaków” i tak dalej, i tak dalej.

Jak się domyślacie, nie zostało to bez wpływu na moją psychikę. Ponieważ zacząłem czuć się wyraźnie gorzej, zacząłem słuchać więcej muzyki, bo zawsze niosła ona ukojenie moim skołatanym nerwom i była najprostszą formą ucieczki. Jeden utwór przypadł mi do gustu szczególnie, bo wyrażał to, co czułem podczas pracy z ludźmi i pisarskiej. Czułem, że mam niewielki wpływ na to wszystko, czułem się bezradny. Utwór ten był jednocześnie najlepszym i najgorszym możliwym wyborem.

Ten utwór to „Feels like summer” Childish Gambino.

Ze stu procentową pewnością i pełnym przekonaniem stwierdzam, że doskonale oddaje on zeitgeist epoki kryzysu klimatycznego – choć pierwsza warstwa wskazuje na niezobowiązującego letniaka do puszczania w popołudniowym ramówkach popularnych stacji radiowych, a teledysk przywodzi na myśl przyjemne letnie popołudnie, to jednak im głębiej wejdziemy w tekst i klip, tym większą czuć rozpacz i bezsilność. „Feels like summer” porusza wiele równoważnych wątków – postaram się je prześledzić zwrotka po zwrotce.

” Seven billion souls that move around the sun/Rolling faster, fast and not a chance to slow down/Slow down”

Populacja świata cały czas rośnie i w 2021 roku będzie nas 7,8 miliarda i wiele wskazuje na to, że do 2050 roku będzie nas 10 miliardów. To bez wątpienia dużo; działalność tak dużej liczby ludzi nie pozostaje bez wpływu na środowisko naturalne. Nasz wpływ na planetę jest tak duży i złożony, że w 2000 roku amerykański chemik Paul Krutzen zaproponował wyodrębnienie nowej epoki geologicznej – antropocenu. Pojęcie to zrobiło całkiem sporą karierę w naukach humanistycznych i przyrodniczych, stając się łącznikiem pomiędzy różnymi sposobami opisu świata. Powstały też wariacje na temat pojęcia, a kolejni badacze proponowali swoje – kapitalocen, nekrocen, chtulhucen, mantropocen itp. Ciekawych odsyłam do książki „Epoka człowieka” Ewy Bińczyk.

Populacja świata cały czas rośnie, co rodzi wyzwania. Nasz wpływ na planetę jest tak duży, że masa wszystkich wyprodukowanych przez nas materiałów przekroczyła już masę wszystkich żywych stworzeń na świecie i jesteśmy na dobrej drodze, żeby prześcignąć masę wszystkich roślin.

Często, gdy o tym opowiadałem, spotykałem się z kontrargumentem, że „to dlatego, że ludzi jest za dużo”. Nie jest to prawdą – gazy cieplarniane wyemitowane w wyniku konsumpcji w bogatszej połowie ludzkości przeważają nad emisjami biedniejszej połowy. Muszę jednak przyznać, że argument ten oferuje prosty ciąg myślowy – ludzie emitują gazy cieplarniane, a zatem więcej ludzi → więcej emisji, co prowadzi do wniosku, że mniej ludzi → mniej emisji. Uwierzcie mi, że stąd już niedaleka droga do radykalnych propozycji zmniejszenia populacji planety.

” Men who made machines that want what they decide/Parents tryna tell their children please slow down/Slow down”

Maszyny z pierwszego wersu mogłyby odnosić się po prostu do wyprodukowanych przez nas maszyn, gdyby nie końcowe decide. Wpływ algorytmów na podejmowane przez nas codzienne decyzje jest przemożny. Nasze urządzenia prawdopodobnie nas podsłuchują. Prawdziwe pieniądze robi się na zbieraniu i analizie dużych ilości danych, a nowoczesne technologie informatyczne uratowały nas w małym stopniu; raczej posłużyły do dalszej akumulacji kapitału i zwiększania nadzoru.

Maszyny można potraktować też metaforycznie – maszyną do produkcji treści mogą być systemy polityczne czy marketing. W myśl tego, co mówił Foucault, wytwarzają one normy i dyskursy, którymi powinniśmy podążać, żeby zostać wynagrodzonym; w razie oporu władza zawsze może nas zdyscyplinować (jest to znaczące uproszczenie, ale nie ma tu miejsca, żeby omawiać filozofię Foucaulta). Pandemia pozwoliła też dyscyplinować na większą i brutalniejszą skalę, a rządy ochoczo działały w myśl opisanej przez Naomi Klein doktryny szoku.

Widać też w tych wersach konflikt pokoleniowy, najsilniej widoczny na gruncie USA, gdzie pokolenie boomerów posiada większość dostępnych zasobów i swoimi działaniami w znacznym stopniu przyczyniło się do obecnego kryzysu klimatycznego. Powracające przez cały utwór slow down przypomina, że świat pędzi coraz szybciej i staje się coraz bardziej złożony. Wielkie przyspieszenie może poskutkować osiągnięciem technologicznej osobliwości, ale osobiście przypuszczam, że będzie kolejnym uzasadnieniem do szerzenia przemocy.

” Every day gets hotter than the one before/Running out of water, it’s about to go down/Go down”

Rok 2020 był jednym z najcieplejszych lat w historii pomiarów; choć nie przebił 2016, trend wzrostowy utrzymuje się. Już w 2025 roku niedobory wody mogą dotyczyć dwóch trzecich ludzkości. Brak dostępnej wody pitnej w jednym miejscu będzie prowadził do migracji do miejsc, w których się ona znajduje, to zaś będzie rodzić konflikty. Dla przykładu – powody, z których jezioro Czad znika są złożone, pewnym jest, że jego całkowite wyschnięcie doprowadzi do poważnego kryzysu w regionie, co będzie skutkowało nie tylko migracjami klimatycznymi, ale również wzrostem przemocy. A co w sytuacji, w której kryzysy wystąpią równocześnie w wielu miejscach na świecie?

” Air that kill the bees that we depend upon/Birds were made for singing/Waking up to no sound/No sound”

Trwa szóste masowe wymieranie. Wymierają owady, ptaki, ssaki, gady, płazy, rośliny, całe ekosystemy. Nie ma sensu i potrzeby dodawać więcej.

” You can feel it in the streets/On a day like this, the heat/It feels like summer”

Heat można traktować dosłownie (coraz wyższe temperatury), ale może ono być interpretowane również jako gorąca atmosfera, zwłaszcza w połączeniu z ulicami. 2020 był bardzo ulicznym rokiem – z jednej strony ziała z nich pustka podczas lockdownów, z drugiej stały się arenami walki o prawa człowieka. Największa manifestacja Strajku Kobiet liczyła sto tysięcy osób, a Black Lives Matter jest największym ruchem w historii Stanów Zjednoczonych.

Niestety, heat można interpretować też bezprecedensową skalę przemocy policyjnej w USA (używam Stanów jako najbardziej wyrazistego przykładu, ale brutalność policji to problem ogólnoświatowy) oraz wzrost aktów terrorystycznych, zwłaszcza tych dokonywanych przez skrajną prawicę.

” Oh, I know you know my pain/I’m hopin’ that this world will change/But it just seems the same/I know/Oh, I hope we change/I really thought this world could change/But it seems like the same/Oh, my mind is still the same/I’m hoping that this world will change/But it just seems the same/I know/Oh, I hope we change”

Jak przeciwdziałać problemowi, który jest tak złożony, że prawdopodobnie nigdy nie będziemy w stanie uchwycić go w całości? Jeden z moich ulubionych filozofów, Timothy Morton, mówi, że kryzys klimatyczny jest hiperobiektem – obiektem tak masywnym i tak szeroko rozprzestrzenionym w czasie i przestrzeni, że choć całościowo doświadcza nas przez cały czas, jesteśmy w stanie złapać tylko jego wycinek. Jak walczyć ze zjawiskiem wymykającym się rozumieniu? Skala kryzysu jest przytłaczająca, co powoduje poczucie bezsilności, smutek, rozpacz oraz problemy ze zdrowiem psychicznym. Może to również prowadzić do nihilizmu; często słyszałem, że z globalnym ociepleniem nie ma co walczyć, już jest za późno.

Glover proponuje inne rozwiązanie, przywołując egzystencjalizm. W dużym skrócie – tak, nasza egzystencja jest najprawdopodobniej bezcelowa i bezsensowna, co z jednej strony jest nie do zniesienia, ale z drugiej strony daje nam prawie całkowitą wolność (kończy się ona w momencie naruszenia wolności drugiej osoby). Egzystencjaliści, tacy jak Camus czy Sartre, dają nam wybór: wcielić się w jedną z podsuwanych przez społeczeństwo ról, które zagłuszą pustkę i pozwolą wygodnie przeżyć życie albo wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i spróbować nadać im sens, nawet jeśli zakończy się to porażką. Życie jest dla egzystencjalistów absurdem, złym snem, ale niezgoda na to jest wyrazem najwyższej wolności. Twórcze i aktywne działanie to sposób na walkę z absurdem i bezsensem egzystencji, warty uprawiania nawet jeśli przegrana jest niemal stuprocentowo pewna.

To wszystko w jednej piosence! A w połączeniu z teledyskiem jest tego jeszcze więcej; klip z jednej strony składa hołd afroamerykańskiej kulturze oraz porusza kilka opisanych wcześniej wątków (np. zdrowie psychiczne), ale z drugiej strony – wszystkie pojawiające się postacie są celebrytami, których życia i kariery w jakiś sposób śledzimy i na których w jakiś sposób bazujemy. Co jeśli pojawiają się tu tylko po to, żeby odwrócić naszą uwagę od prawdziwych problemów, a sama piosenka również ma na celu pociągnąć nas w stronę analiz, zamiast działania?

Oczywiście, powyższe przedstawienie nie jest w pełni wyczerpujące, a sama interpretacja teledysku zajęłaby kolejnych kilka stron. Pozwolę sobie jednak w tym miejscu urwać i na koniec dodam – mam nadzieję, że „Feels like summer” będzie towarzyszyć nam w następnych latach i będzie świadczyć o złotej erze hip-hopu z lat dziesiątych dwudziestego pierwszego wieku. Mam też nadzieję, że proroctwa w niej zawarte okażą się nietrafione.

Damian Kowal

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.