
Uważam, że jeżeli ktoś wkłada swą energię w jakąkolwiek twórczość, to ta twórczość powinna być nośnikiem, a może nawet katalizatorem. Powinna szerzyć niepokój. Ideowe podejście, ale jestem przekonany o jego pragmatycznym tle. Po prostu nie warto trwonić sił na zwykłą blablaninę – nikogo nie interesuje co u ciebie i niemal pewne, że większość miała okazje przeżyć i poczuć to, co ty. Jeśli nawet jest inaczej i te weekendowe ślęczenia i rozciągające się w czasie kombinacje dodają ci sił i pomagają odreagować, to chyba nawet gardzę tobą i twoją szkołą. Pisać powinno się krwią, jak mawia pewien dobry kolega, a także mądry raper, parafrazując przy tym filozofa, który takie podejście przypłacił ciężką chorobą. Wszyscy trwonimy nasz czas i strzępimy języki na błahostki. Wschodni mędrcy, jakkolwiek patetycznie to brzmi, wymyślili zwięzłość jako środek wyrazu, a ich artystom nie odebrało to prochu z przysłowiowych dział.
Pewien raper chwali się, że nagrał sześć albumów w trakcie roku i do tego stertę mixtape`ów – św. Faustyna w swych wizjach przewidziała karę piekielną równomierną do przewinień, w związku z tym życzę temu eksponującemu krzyż raperowi słuchania swoich wszystkich sześciu grzechów w nieskończoność nad płonącą sceną. Przecież takie narzucanie się jest niegrzeczne, a przynajmniej nieskromne. Pozdrawiam wasze ego tam.
Zwyczajnie nie potrafię zrozumieć tego całego silenia się na frajdę i tych wszystkich uśmieszków w czasach, w których prawo do nich odebrała nam reklama telewizyjna i polityka. Taki rap pasuje do galerii handlowych i pozostanie w nich, dopóki nikt nie będzie zainteresowany zmianą dochodu na idee. Mam jednak głośną nadzieję, że obudzicie się z jęzorami w nocnikach, po trzydziestce, bez pracy, ze świadomością, że przegraliście produkując zabawki dla dzieci, zamiast włożyć swą energię w krzyk.
Cruz